niedziela, 4 kwietnia 2010

Boston

Buenos días!

A powitanie takie, a nie inne z tego powodu, iż cały czas wspominam wyśmienitą meksykańską kolację, którą wczoraj zgotowali nam przyjaciele z Meksyku. Już się przymierzam do powtórzenia ich kuchennych wyczynów: tortille, quesadillas, burrito-mexico...i inne- trudne to być nie może, co nie?! :)

No, dobra. Ale ma być o Bostonie. Boston to temat rzeka, można się nad nim rozwodzić bez końca. Ale jest wspaniały!!! 














Przede wszystkim jest miastem uznawanym za jedno z najbogatszych na wschodnim wybrzeżu Ameryki Północnej. I widać to na pierwszy rzut oka- Boston jest perfekcyjną kombinacją: imponujących, błyszczących od słońca wieżowców; pięknie odrestaurowanych historycznych budowli; szerokich, czystych chodników i ulic; bujnych, acz w praktyczny sposób zaprojektowanych zielonych przestrzeni oraz pięknych, młodych, modnie ubranych ludzi. Miasto idealne? Tego nie wiem, w Bostonie spędziłam 3 okrągłe dni. Trzeba by zapytać mieszkańców, choć Ci wyglądają na szczęśliwych, wnioskując po kilku rozmowach zamienionych z "tamtejszymi".















A dlaczego napisałam młodymi? Ano dlatego, że 1/3 populacji (powtarzając za naszą przewodniczką) jest w wieku 18 do 32 lat. A reszta na młodych się lansuje :-) Dzięki tak młodemu społeczeństwu, w Bostonie mieszka około 300 tysięcy studentów, uczęszczających do jednego (lub kilku) z 30 uniwersytetów lub koledżów. Domyślić się nie trudno, iż (zaraz po przemyśle medycznym) najbardziej intensywnie rozwija się przemysł edukacyjny. Nie od parady w okręgu bostońskim ulokowany jest osławiony Harvard!
















Uniwersytet, jako kampus, ogromnego wrażenia nie robi. Główne budynki (tak jak te na zdjęciu, za uroczymi studentkami;D) są stare i mało nowoczesne,  ale całe miasteczko studenckie wygląda dzięki temu na przyjazne i trochę tak, jakby czas zatrzymał się tam w miejscu. Biblioteka, kościółek, park, kawiarenki... W samym Cambridge brak dużych centrów handlowych, wysokich biurowców, ulic szybkiego ruchu- atmosfera wręcz idealna do nauki!

Harvard zapracował sobie na swoją renomę osiągnięciami naukowymi i dalej uważany jest za jeden z najlepszych uniwersytetów na świecie. Dowodem na to, że jego prestiż nie zmalał są statystyki kandydujących na studia. W ubiegłym roku do Cambridge zaaplikowało 28 tys. kandydatów, z czego jedynie 2,2 tys. zostało przyjętych. Rekordowy wskaźnik odrzuceń odnotowano w 2005 roku, kiedy pozytywną odpowiedź otrzymało tylko 8,9% aplikujących. Harvard jest jednak potęgą nie tylko pod względem selekcji studentów.

Przed kryzysem finansowym jego majątek wynosił....38 mld dolarów! Niestety z tego powodu, że mocno inwestował akcje, w okresie załamania gospodarczego stracił około 1/3 majątku. Ostatecznie jednak dalej z 26 miliardami, Harvard jest drugą co do wielkości organizacją non-profit na świecie (pierwszą jest fundacja Bill & Melinda Gates).

Boston ma również bardzo ciekawą historię związaną z zasiedlaniem przez duchownych purytańskich. Za wróżenie, publiczne kazania wygłaszane przez kobiety, głoszenie religii sprzecznych z Biblią, itp., odbywały się publiczne egzekucje. Miały one miejsce w głównych parkach Boston Common i Boston Public Garden (zdjęcia poniżej). Tutaj np powieszono Mary Dyer, matkę jedenaściorga dzieci, uznawaną za ostatniego męczennika religijnego w Ameryce Północnej.
To chyba czas na zdjęcia....AaaaaaAAA jest ich tyle!!! Nie mogę się zdecydować :)

































Burmistrz Bostonu, Thomas Menino, przygotował nam specjalne powitanie z tulipanami, orkiestrą i telewizją ;-)
































Panowie Strażacy wręcz zabronili nam robienia byle jakich zdjęć w oddali z wozem strażackim. Zabrali nam aparaty, kazali wejść na wóz, ustawić się symetrycznie, a kolega musiał założyć kask,... To się nazywa rozwinięty przemysł turystyczny. Nawet remiza jest przeszkolona;D




































































































Lubimy Boston !!! :)

4 komentarze:

  1. Zdecydowanie opłaciło się wycierać przez blisko miesiąc przycisk F5!! Jeno proszę nie podejmować kolejnych prób usuwania mojego komentarza, bo znów do kosza poleci ten Adrianowy :( Tak btw. pierogi ruskie się udały ?

    Polskie warcholstwo pozdrawia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierogi a i owszem: oczarowały Kanadyjską brać.
    Dokumentacja wkrótce pojawi się na blogu polecam zatem dalsze przyciskanie F5 :)
    A może szanowny kolega ujawniłby swoją tożsamość?

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne zdjęcia - łechtają moją wrażliwość:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolega szanowny jest sfrustrowanym, zgorzkniałym czytelnikiem Adlewu. Kiedyś to tam było, jak jeszcze Dzienniki były na lewyziomie. Dziś pomiędzy zalane łzami, zgrzytające zęby, tylko czasem jakaś pistacja spadnie. No i tak wtrafiam tutej w adlewowym oczekiwaniu.

    OdpowiedzUsuń